W magazynie The Atlantic możemy przeczytać ciekawy artykuł na temat podany w tytule. Według portalu młodzież po-milenijna (pokolenie Z) czuje się teraz bardziej komfortowo on-line niż w kontaktach osobistych. Są bezpieczniejsi fizycznie, ale psychicznie są na granicy załamania nerwowego. W odróżnieniu od poprzedniej generacji, określanej mianem generacji Y, która stopniowo wkraczała do cyfrowego świata, dla pokolenia Z cyfrowy świat istnieje od zawsze, to pokolenie dorastające już w świecie nowoczesnych technologii[10]. Uznawani są za pokolenie spędzające mało czasu w „realnym” świecie.[Wikipedia] Autorka opowiada w artykule o 13-letniej dziewczynce, której główną formą spędzania czasu z przyjaciółmi jest wspólne przesiadywanie ze smartfonami. "Nie mieliśmy szansy poznać życia bez iPadów i iPhone. Myślę, że wolimy nasze telefony od prawdziwych ludzi" mówi dziewczyna. Autorka rozmawia z wieloma dzieciakami i dochodzi do jednego wniosku: dzieci urodzone pomiędzy 1995 a 2012 rokiem dorastają ze smartfonami i tabletami, mają konta Instagrama i Facebooka zanim pójdą do liceum, są cały czas on-line i nie pamiętają czasów bez internetu. Nazwała to pokolenie pokoleniem iGen. Poprzednie pokolenie miało lepiej, bo on-line nie trwało bez przerwy. Autorka wskazuje zarówno na pozytywne (są takie!) jak i negatywne strony tego stanu rzeczy. Pozytywy: fizycznie bezpieczniejsi, mniej narażeni na wypadki, mniej skłonni do alkoholu i używek. Jednak jednocześnie mamy negatywy: mniejsze zdolności socjalne, większe skłonności do depresji (od 2011 roku odsetek depresji poszybował w USA w górę, i jest to łączone właśnie z pokoleniem iGen. Autorka zwraca również uwagę na to, że wydłuża się w ten sposób dzieciństwo, bo 18-latek jest społecznie na poziomie 15-latka sprzed kilkunastu lat. Wydłużenie dzieciństwa nie wpływa jednak na poprawienie kontaktów z rodzicami. Niektóre rodziny ze sobą wcale nie rozmawiają, spędzając cały czas wpatrując się w smartfony.
A może pozbyć się smartfonów?
Podczas gdy wszyscy pedagodzy sugerują, że udostępnianie dziecku smartfona zbyt wcześnie jest złe i ma zdradziecki wpływ na rozwój dziecka, rodzice, którzy sami są gonieni przez czas i zajęci światem elektroniki bardzo często decydują się na udostępnienie dzieciom swoich zabawek. Badania pokazują, że dwulatki, które nie potrafią jeszcze dobrze mówić, bez problemów radzą sobie z obsługą prostych aplikacji w smartfonie. Dwie trzecie małych Brytyjczyków (w Polsce jest pewnie podobnie) chętniej bawi się tabletem niż własnymi zabawkami. [BabyOnline] Brakuje jednocześnie konkretnych badań na temat tego wpływu i wytycznych jak sobie radzić. Z jednej strony dziecko powinno otrzymać pierwszy smartfon dopiero gdy kończy kilkanaście lat (!), z drugiej presja otoczenia nie pozwala na tak długie oczekiwanie. (onet.pl) Moje kilkuletnie dziecko kontakt z elektroniką ma. Jest to kontakt mocno limitowany i ograniczający się do kilku wybranych aplikacji na tablecie. Niestety nawet po krótkim czasie spędzonym przed ekranem widać zmiany w jego zachowaniu i ogólnej nerwowości. Myślę, że w gestii rodziców jest pokazanie młodemu, że istnieje świat poza sprzętem elektronicznym i jest on dużo bardziej ciekawy niż to co można zobaczyć w smartfonie i telewizorze. Wielu moich znajomych tego drugiego w domu na przykład wcale nie posiada. Jednakże zupełnie nie wyobrażam sobie wychowania człowieka, który nie umie poruszać się we współczesnym ucyfrowionym świecie. Dostęp do technologii jest więc znakiem czasów. Czy ta rewolucja przemysłowa, która wprowadziła smartfony pod nasze strzechy była zła zobaczymy już za kilkanaście lat. Tymczasem chciałbym artykuł zakończyć wspomnieniem sceny z filmu Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie. Dzieci bawiły się chętnie w "toczenie koła", co przez bohaterów filmu zostało uznane za zabawę mieszającą w głowie i powodującą niedostosowanie społeczne. Być może tak samo jest z naszymi współczesnymi smartfonami ? ) Tak wiem, że ten film to komedia. Źródło obrazu tytułowego: The Atlantic